ToMsOn pisze:
PS. a co się wydarzyło jeśli można wiedzieć? chodzi mi o wypadek?
Parę osób o to pytało już, więc opiszę trochę dokładniej.
W pewną ładną niedzielę, miesiąc temu, postanowiłem się gdzieś przejechać. Po wstępnej akceptacji żony: "rób se kurwa co chcesz"
postanowiłem pojechać w tatry, a jak pogoda pozwoli to też trochę po Słowacji polatać. Jechało się całkiem miło, nie pędziłem jakoś strasznie. W okolicach Pcimia (bodajże) dojechał mnie gość na jakimś nakedzie (niestety nie przyjrzałem się co to było) i wyprzedził ze strasznym rykiem przelotowych wydechów
Niby już stary jestem, ale jednak nadal głupi, bo oczywiście włączył mi się tryb "sport" (co kurwa, na gixie jakiegoś nakeda nie dojdę?)
No i tak sobie jechaliśmy jeden za drugim, nie ścigając się jakoś bardzo, ale jakaś tam drobna nuta rywalizacji była. Przed Chabówką jak zwykle był korek (remont drogi), a że była piękna pogoda i koniec lata to korek był większy niż zwykle i spokojnie miał kilka jak nie kilkanaście kilometrów. Gość na nakedzie bardzo zwolnił i jechał jak dla mnie zdecydowanie za wolno wiec w którymś momencie korka go dojechałem i wyprzedziłem. Auta poruszały sie 20-40/h, czasem całkiem stały, wiec ja tez nie jechałem szybciej niż 40-60. W końcu w Chabówce droga w końcu ponownie ma 2 pasy, więc umęczony wleczeniem się przez kilka kilometrów chciałem pojechać szybciej. Przed sobą miałem auto na lewym pasie, a trochę dalej auto na prawym i delikatny zakręt w lewo. Więc wyprzedziłem 1 auto po prawej i wróciłem na lewy pas (moto było mocno złożone w lewo). Ponieważ wyprzedzałem, i byłem też znudzony wleczeniem się jechałem coraz szybciej. Uwagę skupiłem na wyprzedzanych autach a nie na drodze (dodatkowo lewy zakręt trochę zasłaniał co jest dalej). Jakież było moje zdziwienie kiedy nagle okazało się, że mam przed sobą zacieśniający się prawy zakręt (pierwszy prawy zakręt na tzw patelniach), gdyż moto ledwo co wyprostowałem z lewego złożenia, i jadę zdecydowanie za szybko. Złożyłem moto w prawo, ale zdecydowanie za wolno i za mało (brak skilla) i już wiedziałem że będzie źle. Wpadłem w panikę, zacząłem hamować, co spowodowało że moto jeszcze bardziej się podniosło i jechało szerzej. Zaraz za białą linią pasa ruchu był piasek na poboczu, prawdopodobnie nie posprzątany po zimie, i to był koniec wycieczki. Moto natychmiast położyło się na prawą stronę, a ja walnąłem dość mocno prawym bokiem o asfalt. Dokładnie tego nie pamiętam bo wydarzyło się to błyskawicznie, ale wnoszę że tak było po uszkodzeniach moto i moich
Morał z tej historii jest taki, patrz daleko na drogę a nie okoliczne auta i nie ścigaj się z nieznajomymi gdy wybrałeś się na lajtową, turystyczną wycieczkę