Włochy 2017

Wybierasz się gdzieś? Znasz trasę godną polecenia? Podziel się!
Regulamin forum
Zapoznaj się i przekaż uwagi odnośnie
Nowe forum GSXR.PL!
czochu
Posty: 118
Rejestracja: 15 lip 2015, o 16:16
Motocykl: Gsxr 1000 k8 mz etz 251
Wymarzony motocykl: panigale
Imię: Zbyszek
Skąd: Piaseczno

Włochy 2017

Nieprzeczytany post autor: czochu » 18 mar 2018, o 16:50

Może zaciekawi was moja wyprawa na mz etz 251 do San Marino z pod warszawskiego Piaseczna przez Czechy, Austrię i słynną trasę motocyklową Grossglockner Hochalpenstrasse , Włochy i słynną trasę Passo Dell Stelvio , Garda , Wenecja, Rimini,San Marino i powrót przez Austrię ,Niemcy,Czechy prosto do Stolicy naszego pięknego kraju. Podrzucam relacje z wyprawy oraz kilka ciekawych zdjęć. Pozdrawiam Zbysław. Ps. mz etz 251 zrobiła 4tyśkm. bez awarii. pozostałem motocykle to Harley Dawidson 1300 ( z tego samego rocznika co moja mz 1990) yamaha xyr 1300 oraz suzuki gsx1400

Wraz z Dawidem (mz simsonem) gsx1400 oraz Murzynem xjr 1300 i Wodnikiem Harley Dawidson ( Harley rocznikowo jak moja etz czyli 1990) :mrgreen: obgadaliśmy i obraliśmy punkt naszych wakacji właśnie w kierunku wymienionym w nagłówku. Pomysł zrodził się tuż po zeszłorocznych wakacjach w Bieszczadach , zaś po wypadku Dawida temat wisiał na włosku. Chwała mu że odbudował gsx-a, a połamana noga wróciła do łask no ale wróćmy do sedna sprawy czyli wycieczki. U mnie w stajni została tylko etz więc musiałem ją dobrze przygotować technicznie aby nie było z nią problemów no i poniekąd wszystko szło pomyślnie.

Dzień 1 21.07.2017 , na ten dzień w moich okolicach zapowiadano obfite opady deszczu , dlatego też spakowałem się dzień wcześniej by z samego rana tuż przed deszczem ruszyć z Piaseczna ku Szklarskiej Porębie ,gdzie czekało nas wszystkich pierwsze spotkanie i nocleg. Ruch kopniaka etz pracuje jak należy, pożegnałem się z Narzeczona oraz synem i pizda gaz na rotor w cylindrze :mrgreen: . Kilometry mijały miło i przyjemnie przez przynajmniej 80km. Gdzie niestety na wysokości Żyrardowa dopadła mnie ulewa ( pogoda google mnie przed tym ostrzegała) , szybko zjechałem pod wiadukt na trasie s8 by odziać się w niezbyt wygodnego kondona. No i tak w ulewie jechałem przynajmniej 100km a po drodze padła mi świeca zapłonowa na wysokości Łodzi , która dawał już wokół komina oznaki przebicia i tak w ulewe zatargałem moto pod wiadukt, zmiana świecy i ogień na gar. Kawałek za Łodzią jadąc trasą s8 prosto do Wrocławia , zaczęło się fajnie przejaśniać aż w końcu wyszło słońce i nastała pora na zdjęcie kondona, musiałem szukać pomocy bo ubrać się w tego redbike za 39.99 zł z allegro to jest fajnie ale rozebrać się to tak jak ściągać plandekę od żuka :lol: . Potem wydawało by się że jazda to już czysta przyjemność, słońce, piękna droga, dobrze gadająca etz ale do czasu... Na obwodnicy Wrocławia tuż przed mostem nagle emzeta zaczęła przerywać po czym nagle zgasła, okazało się że zabrakło mi paliwa :torba": . Lukam do zbiornika a tam w prawej połowie na oko ze dwa kieliszki paliwa , no to ete na lewy bok , ruszam kopniakiem i pizda, nawigacja pokazuje stacje za 3km, ujechałem może z 500m i kaput , w baku susza jak u ciapatych na południu :sciana: :torba": No dobra nie jest tak źle , jestem ubrany w pełną skórę, słońce praży , ale jestem już na środku mostu, nawigacja pokazuje 2,5km do stancji, no to z mostu myk z górki na luzie kolejne 500m i znów pchanie , tym razem pod górkę . Stoję by chwilkę odsapnąć , a za mną zatrzymują się 2 moto na sygnale, milicja :mrgreen:

Milicja- Panie kierowco co się stało

ja- brak paliwa

M-masz pan wężyk to spuścimy ze swoich maszyn

j-(zdziwienie) nie nie mam, ale nawi. pokazuje 2km to dopcham

M- tu żadnej stacji nie ma, musi pan dopchać te 2km moto żeby zjechać z obwodnicy , zabezpieczyć motocykl i jechać tramwajem z butelką po paliwo do centrum Wrocławia do najbliższej stacji , zaś my uciekamy bo kończy nam się zmiania.

No i panowie policjanci pojechali ,a ja stoję zniesmaczony z myślą ,że nie będę zapierdalał z buta do centrum Wrocławia. Myślę co by tu zrobić , stoję jeszcze na końcu mostu patrze w prawo, a tam wyjście ewakuacyjne , wiele nie myśląc zostawiłem etz na pasie awaryjnym , przeskoczywszy barierki otwieram drzwi a tam przepaść , ale obok były schodki, za nimi kanał, a za kanałem 2 domy. Biegnę więc jak sarenka szukać benzyny :lol2: 1 dom- lipa jakaś baba niepełnosprytna :? 2 dom- strzał w dziesiątkę , koleś miał 0,5l jeszcze do kosiarki to mnie poratował uffff :razz: . No dobra wracam na most , etz jeszcze stoi ,zalałem paliwa i dojechałem do stacji, która jednak okazała się być za te 2 km ,ale tak skitrana że jedynie navi. znała jej położenie zaś panowie policjanci nie . Po drugiej akcji miałem jedynie ochotę na ten bimber który miałem w kufrze :lol: , potem już z górki , rachu ciachu i dojechałem do Szklarskiej Poręby , a tam na miejscu (kemping u wodza) wodzu przywitał mnie okrzykami radości na widok mz i poczęstował browarkiem ;) . Mineła chwila i zaraz dojechała reszta ekipy, no to namioty rozstawić i bierzemy się za bimber, wieczorem pijani jeszcze we 4 poszliśmy do dyskoteki , piwo, śliwowica potem jeszcze nocny sklep i pare dzików z blok ekipy , powrót do namiotu to już ciężko coś z pamięci powiedzieć :torba": :lol: i to było by na tyle z dnia pierwszego.

Chłopaki jechali mniej więcej tak https://www.google.pl/map...26491!3e0?hl=pl

zaś ja tak https://www.google.pl/map...26491!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 2 Dziś nasz cel to camping w Austrii , już w Alpach nie całe 200km od granicy z Włochami. Plan był ambitny trzeba było przejechać na raz całe Czechy i połowę Austrii , dlatego tez mieliśmy wstać z rańca na koń i ogień , ale na nasze nieszczęście prawie każdy był pijany , a Wodnik aż się przewracał od wczorajszej śliwowicy zapitej browarem :torba": :lol: Dobra no to mija godzina , druga, trochę ogarnięci , po śniadaniu, to śmigamy na waleta kąpać się po kolei w lodowatym strumyku. Kąpiel okazała się bardzo trzeźwiąca :mrgreen: nagle każdy był zdatny prowadzić swoje rumaki, no to myk myk i ruszamy, 20km do granicy, wymieniamy tam PLN na Korony i ruszamy autostradą w kierunku Austrii po drodze hacząc o piękną górę Jested ,na której byliśmy 2 lata temu. Kilometry mijały szybko lecz monotonnie jak to na autostradzie, Mijając granicę czesko-austrjacką tak mnie użądliła pszczoła że skakałem na motocyklu :mad: :mrgreen: . Po drodze jeden postój na żarcie w jakiejś burgerowni gdzie było masę ludzi, wydawało się smacznie ,a wszystko było ffffchuj słone , tak że tego "Haj hitla" dziękujemy i uciekamy dalej. Za kilkadziesiąt kilometrów zaczynają się Alpy, i te zajebiste tunele pod nimi, piękny równy asfalt, zakręty nad potokami górskimi ,po prostu bajeczka, Austria to na prawdę piękny kraj ale trzeba uważać bo pełno ukrytych fotoradarów i policji. Cały dzień pogoda piękna, po zmroku dojeżdżamy na miejsce , recepcja na campingu już nie czynna więc rozbijamy namioty i nagle jak nie lunie , jak nie zagrzmi, zaczął padać grad wielkości klawiszy od noki 3510i :mrgreen: sklepu żadnego, jedzenia, prowiantu a co najgorsza alkoholu jedynie , tak więc o suchym pysku po prysznicu mówię dobranoc i idziemy spać. Tak jechaliśmy https://www.google.pl/map...40762!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 3 Jednak bez alkoholu to sen przy tych grzmotach siarczystych łognistych był lekki , dlatego też wszyscy się zerwaliśmy między 5-6 h rano. Wszyscy śpią , recepcja nieczynna, a niech tam szwaby nas grabiły za 2 wojny to my nocujemy za free, tak więc ruszamy dalej ku Grossglockner Hochalpenstrasse do Wenecji (Włochy), przejeżdżając zajebistą drogą Passo San Boldo. W Alpach to już wogóle odjazd, nie do opisania, serpentyny, winkle, masa motocykli, wysoko w górach zimno ,a na samych szczytach leży śnieg. Gaźnikowce wysoko czuły spadek mocy , jednak zmiana gęstości powietrza i ciśnienia robi robotę, najbardziej odczuła to etz, która potrafiła wolniej przyspieszać z górki w górach niż pod górkę na nizinach :wink: Cóż tu więcej mówić, zdjęcia są lepsze niż gadanie ,a jeszcze lepsze jest zobaczyć to na żywo. Jeszcze taka fajna ciekawostka, jechaliśmy taką drogą we włoskich alpach nad przepaścią ,od skały do skały ,zakręcając w płytkich tunelach ,aby zjechać na dół kolejnymi kawałkami nad owymi urwiskami. Same tunele zostały wykute ręcznie przez Włoskich żołnierzy podczas 1 wojny światowej. Wodnik który jechał Harleyem złapał ślizga na tej drodze i o mało nie spadł ze skarpy :ysz: :torba": uffff , kloc przy dupie :mrgreen: . Dalej już niziny, im dalej na południe tym coraz bardziej porno się robiło, po drodzę strasznie zgłodnieliśmy i tuż przed naszym campingiem nieopodal Wenecji wstąpiliśmy na pyszną prawdziwą Włoską pizze ,po której oczy nam wyszły na wierzch , a kubki smakowe dostały mega orgazmu :mrgreen: Do tego mogliśmy wypić po piwku bo u nich dozwolone jest mieć 0,5 promila, nie ma to jak włoska pizza achhh jeszcze czuje ten orgazm :lol: No dobra, to jeszcze parę kilometrów i jesteśmy na miejscu, tuż przed zmrokiem, na przeciwko lidl, a na campingu piweczko mniam mniam to co misie lubią najbardziej :razz: Wieczorem do baru i ogień z piwonią w dłoni ajjjjj i jeszcze pełno tych włoskich piczek(kobitek) a takie idealne figury jak nasze Polki w górach , a nie to co te pasztety z centralnej polski :P Jednak te co po górach hasają mają co pokazać , brałby jak cygan zasiłek :sciana: :lol: :faja1: Komary to takie mendy , jakieś zmutowane, niby mniejsze a strasznie ciche , poczujesz jak dopiero ukuje.. No dobra wracając do tej piwoniiii i tych pięknych włoszek przy barze, skończyło się na westchnieniach , nietrzeźwym umyśle i tak trzeba było iść się przytulić do Murzyna bo z nim dzieliłem pokój w namiocie :niewiem: :PP i dobranoc. Traska https://www.google.pl/map...1!1b1!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 4 - Znów z rańca wstajemy , grzejemy motocykle i wkur..my sąsiadów niemieckich porannym warkotem :lol2: ale kto by się tym przejmował , ebane szwaby :cool: No to na koń i prosto do Wenecji, jakieś ~ 10km. Na miejscu parkingi do wyboru 15-20 ojro za dobę :roll: ale panie my tu na 3h postoju jedynie ! ale nie dało się nic wynegocjować :? , płacimy za tańszy i wjeżdżamy, po czym dowiadujemy się że dla ciapatych wyznawców islamu parking o połowę tańszy,nosz kurrr... :sciana: :sciana: :sciana: w głowie się nie mieści , pier.. poprawność polityczna i to jeszcze w kolebce chrześcijaństwa kozojebcy mają ulgi :evil: . No dobra to idziemy zwiedzać, widoki zajebiste, kurierzy , zaopatrzenie, szambiara i to wszystko tylko na łódkach. Pierwsze wrażenie zajebiście fajnie, ciasne , kręte uliczki , przytulnie jak w domu ,ale wszędzie śmierdzi menelem :torba": Parę fotek , potem przejażdżka gondolą z fajnym siniorem (20 ojro taka przyjemność). Ogólnie to myślałem że będzie wielu czarnych przez kryzys imigracyjny , lecz ku mojemu zdziwieniu więcej tam chińczyków niż czarnuchów, aczkolwiek ci drudzy żebrzą ,a gdy widzą fają włoszkę to nagle z kieszeni wyjmują nowe telefony dotykowe i podrywają chcąc numer telefonu i nie tylko... zgroza z tymi kanaliami z Afryki :klnie: Po zwiedzaniu wracamy i jedziemy dalej na południe. Dziś naszym celem jest camping nad oceanem w zajebistej jak się potem okazało miejscowości Rimini. Im dalej na południe tym gorszy upał, czasami już ciężko było wytrzymać w kasku, ale już nie daleko, po drodze szybkie śniadanie w MC, tragedia. Sucha bułka i sam kotlet , to w Polsce w Mc to luksus, ale żołądki pełne więc na koń , trochę km i na miejscu jeszcze za dnia. Nocleg 17ojro, rozbijamy namioty tuż przed burzą i obalamy browarka. Pogoda się poprawia, a obok naszego miejsca noclegowego zajeżdża piękny mało mi znany lecz mega drogi motocykl Victory o dużej pojemności. Okazało się że to bogaty Meksykanin który jedzie prosto z Ameryki chcąc zwiedzić Europę i dreptał po piętach, bo przed paroma dniami zwiedzał Polskę ;) Akcent , głos jak kopia Arnolda Schwarzeneggera, ale w jednym szybko dochodzimy do porozumienia, ruszamy na browar do pobliskiego baru :piwo: Tam po paru głębszych opowiedział nam swoje bardzo ciekawe przygody oraz pół swojego życia, zaprosił nas w styczniu na festiwal Tekili, który organizuje jego rodzina w Meksyku (z racji że jego rodzina ma swoją fabryke Tekili). Zapada zmrok , no to ruszamy do namiotów i spać!

Traska https://www.google.pl/map...01302!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 5 Pobudka rano, i ruszamy w kierunku San Marino i Miejscowości Tavullia ,w której urodził się i wychowywał Valentino Rossi , jego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać ;) Od naszego campingu wyżej wymienione cele leżą maksymalnie w odległości 50km, tak więc na luzie jedziemy. Pierwsza po ok 20km miejscowość Rossiego wraz z jego sklepem i firmą tuningową sygnowanym jego logo 'VR46', chłopaki robią zakupy za ojro, robimy pamiątkowe fotki i wio do San Marino! Drogi fajne równe, we Włoszech pełno, ich własnych marek ducati lub piaggio , co lepsze pełno panienek śmiga na litrowych monsterach lub panigale, po prostu aż serce pęka, że w Polsce jest tak mało tak pięknych motocyklistek :roll: Sporo młodzieży popierdziela na takich mini ciężarówkach dostawczych z silnikiem od skuterów piaggio często mocno podrasowanych :smile: , a tak nawiasem mówiąc jak widzieli mz to sprawiali wrażenie jakby nie mieli pojęcia co to za motocykl :lol: W sumie to się nie dziwie jak tam nawet prawie nie widywaliśmy japońskich motocykli ,których u nas jest tak dużo jak podatków za czasów PO. Dojeżdżamy do San Marino, miejscowość wielkości mojego Piaseczna , można rzec państwo w Państwie jak Watykan, fajny zamek na urwisku, kilka fotek i śmigamy na żarcie do jakiegoś marketu bo taniej :!: :o Po południu wracamy do Rimini na camping, ruszamy na plaże , a wieczorem kąpiemy się w Oceanie który jest mega ciepły zaś tak słony ,że oczy aż szczypały, a bez popicia co chwila piwem się nie dało obejść :P Wieczorem prysznic i ruszamy na miasto , piwko a na deser lody o smaku Amareny :o bajeczka :lol: I po dniu 4. Traska https://www.google.pl/map...07129!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 6- Ruszamy już ku północy , dziś naszym celem jest Miejscowość Garda położona nad pięknym jeziorem. No to na koń i ruszamy, motocykle pracują jak pszczółki, w połowie drogi zatrzymujemy się przy fabryce i muzeum Ducati, niestety w środy zamknięte , tak więc pamiętna fotka i jedziemy ku Gardzie. Do Gardy dojeżdżamy za dnia, znaleźliśmy fajny camping ale pani coś mówi że możemy zostać ale minimum na 2 dni, ale Wodnik swoim bażancim wdziękiem wynegocjował 1 noc w rozsądnych pieniądzach. Okazuje się że mamy miejsce na samym dole przy samym jeziorze (dosłownie 10-20 metrów) osobne nowe łazienki oraz mini bar w którym pracowała piękna Brazylijska kobieta na oko ze 27lat, zaś wszyscy jednym głosem mówimy 'Oceana' , czyli ta kobitka co śpiewała nie dawno hymn piłki nożnej. Rozbijamy namioty i idziemy się kąpać, woda ciepła, mamy swój pomost, od brzegu może 3 metry i brak gruntu. Z pomostu skaczemy na główkę z kamerką go pro, wrażenia nie do opisania, 'na pewno tam wrócimy' mówimy jednogłośnie ! ;) po kąpieli udajemy się wyżej do restauracji na przepyszną pizze i piwo, wyobraźcie sobie że nawet grał zespół , tak pięknie a koleś miał głos jak włoski wokalista Garu. Kurde co kemping to luksus, restauracje,bary, tutaj nawet był nowy wymurowany basen ,a o gotowych nowych domkach z drewna lub domkach ala namiot nie wspomnę.. a u nas w Polsce to kawałek pola z chwastami. Po pysznej włoskiej pizzy i 4 włoskich piwach ruszamy na bajerę brazylijskiej piękności ( chłopaki zrobili sobie z nią fotę może Dawid tu wstawi) , ale laleczka ni w ząb Angielskiego, no to jedynie na migi oraz trochę google tłumacz :lol2: bajerka była taka że ciągle do nas wyglądała i się uśmiechała , na koniec jak zamykała zdradziła nam swoje imię , zaś uciekając spoglądała wzrokiem na któregoś samotnego z nas ogiera, myśląc o kolejnej samotnej nocy.. ach ta Oceana.. :oops: :razz: No to my jeszcze posiedzieli , ja trochę dużo wypiłem i nie pamiętam jak zasnąłem :lol2: No i tak by sie skończył kolejny nasz piękny słoneczny dzień. Traska https://www.google.pl/map...rio,+Parco+ ... !3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 7 Wstajemy znów z rańca, moja głowa trochę ciężka, słońce pali , pakujemy się i wio przed siebie. Tym razem kierujemy się już tuż pod samą granicę do miejscowości Livigno , co ciekawsze to miejsce jest bezcłowe co oznacza że ceny są tu zazwyczaj o połowę tańsze dla naszej porponetki niż dalej na południu ( np paliwo w Gardzie sięgało do 1,7E za litr zaś w Livigno 0,9E. jest różnica co). Po drodze znowu Alpy i znowu ogień, mało tłok oknem wydechowym nei wyskoczył :lol: , piękne widoki, i kręte drogi, kuframi i podnóżkami przytarłem na winklach, opony pozamykane, etz szła jak japonia. Dojeżdżamy za dnia, wita nas starszy pan , który na wieść o polakach ciepło nas wita i wskazuje miejsce do rozbicia namiotów. Szybka akcja, namioty stoją (te do spania :lol: ) ruszamy na miasto szukać czegoś taniego do jedzenia bo ojro mało zostało, wpadamy do restauracji , gdzie jeszcze nigdy tak dobrej pizzy nie jadłem , pizza jedynie 6E. Przy wejściu zabytkowe moto guzzi , bardzo nietuzinkowe i ciekawy 'dizajn' ,co najlepsze na pizze czekałem 5 minut :shock: szybka akcja typu 2 ruchy wór suchy :cool: :lol: . Zapada zmrok i robi się zimno jak w marcu, kładziemy się spać , w nocy co pare godzin budziłem się i ubierałem tak pizgało że nawet w kominiarce spałem , ale do Murzyna się nie przytuliłem :mrgreen:

Traska: https://goo.gl/maps/CS9h9zUCz3M2

Ps. W Livigno widziałem taką piękną niewiaste że mało z etezety nie spadłem , a te jej waginsy po nocy mi sie śnią :torba": :o :lol:

Dzień 8 - Budzi nas niska temperatura, no to pod prysznic ,który jest płatny 1 ojro 4 minuty (starczy na ogrzanie ciała i umycie jajec :lol: ) wejście łazienki rodem jak do metra, schody do podziemi , potem drzwi automatyczne jak w markecie i mamy fajną łazienkę. Po ogarnięciu zawijamy na moto i jedziemy dalej póki co w poszukiwaniu śniadania. Trafiamy na sklep z regionalnymi wyrobami, włoskie sery, szynki itd, masakra pyszności, babeczka poczęstowała nas serami , mogliśmy sobie wybrać który chcemy, i w dodatku zrobiła nam kanapki ze świeżą bułką :shock: pyszności :wink: Dziś mamy ambitny plan przejazdu całej Austrii i noclegu na dziko w Czechach, chcemy skrócić wyjazd o jeden dzień, by móc trochę załatwić swoich spraw w domu, tak więc o świcie ,najedzeni ruszamy Alpami prosto do Austrii. Po drodze tradycyjnie fotki widoków nie do opisana słowami, punkty widokowe, i słynna trasa Passo Dell Stelvio opisywana w wielu magazynach motocyklowych. W Stelvio zrobiliśmy sobie pamiątkowe fotki, i jako ciekawostkę dodam że z samego szczytu Alp ,na sam dół ok 10km zjechałem na wyłączonym silniku, wyprzedzając pracujące 2 auta, 4 motocykle i kilkunastu rowerzystów :lol: Na samej Granicy z Austrią chłopaki wstępują do muzeum starych motocykli (na szczycie Alp) miazga, rewelacja z zewnątrz, a mówię tak ponieważ ja z Murzynem tam nie zawitaliśmy bo zostało nam 20 euro w porponetkach :lol: uj tam chłopaki nam fotki pokażą :cool: Im dalej na północ tym coraz mniej gór, a więcej nizin, do samej nocy jedziemy autostradą w Kierunku Pragi przejeżdżając przez kawałek Niemiec i zatrzymując się jedynie na szybkie tankowanie. Ok godziny 22 mijamy Austriacko Czeską granice , Murzyn z Wodnikiem padają zaś Ja z Dawidem po całym dniu jazdy mamy ochotę jechać dalej :lol2: No ale cóż trzeba iść na kompromis tak więc tuż za granicą rozbijamy namioty na trawniku stacji benzynowej 10m od dystrybutorów i idziemy kimać :lol2: :mrgreen: Traska

https://www.google.pl/map...64211!3e0?hl=pl Cdn.

Dzień 9 Ostatni - Pobudka o 5 rano żeby to nas nikt nie wygonił z tej stacji paliw, wychodzimy pizga w tych Czechach jak w kieleckim , patrzymy a na namiotach pełno ślimaków, no to pomimo że głodni zrezygnowaliśmy z tego przysmaku :lol: Pozbywszy się ślimaków , pakujemy wsio i ruszamy! Każdy ubrany na koniu , chce odpalić , patrze a mi 1/4 osi wahacza wystaje z ramy :roll: No to wyszło szydło z worka, myślałem żeby wyjąć oś z motocykla tuż przed wyjazdem ,wkręcić w imadło i dokręcić prawą nakrętkę na maxa bo przecież ona kontrowana nie jest , cóż tak zrobiłem w poprzedniej 251 a w tej nie i mam nauczkę :roll: Na szczęście po lewej stronie miałem dwie nakrętki na osi , tak więc tę mniejszą kontrującą nakręciłem z prawej strony, dokręciłem trochę mocniej kluczami aby dojechać, zaś w domu się to poprawi. No to ruszamy, do domu ok 800 km zaś chłopaki trochę mniej, wyszło słońce i pomimo tego temperatura była w sam raz. Ok południa przekraczamy Polską granicę poprzez Kudowę Zdrój , każdy zadowolony bo wszędzie dobrze ale w domu najlepiej a Polska to zdecydowanie nasz dom ;) Za Kudową chłopaki zatrzymali się na obiad , i tu się rozstaliśmy , szybkie pożegnanie i dzida na Wrocław , jadąc pamiętna obwodnicą gdzie pchałem motóra, szybko zaraz do tankowałem sprzęta i dzida na s8 w kierunku Warszawy :cool: Po drodze nic szczególnego się nie działo, monotonna jazda, licznikowe 120-125km/h jedynie na tankowaniach mnie ludzie o mz zaczepiali pogadać jak to zawsze bywa ;) Ok 16 dojechałem do domu , czekajcie zapomniałem że obiecałem sobie ,że jak wrócę do domu to zjem kebaba.! Tak więc cofam się do budy u Polaka co serwuje pysznego kebaba bez araba :razz: po jedzeniu jeszcze 2 km do domu , a tam już czekał niecierpliwie syn i narzeczona , oboje mnie wyściskali i wytarzali na trawniku :mrgreen: Podsumowując była to wyprawa moich marzeń, na pewno kolejna podobna za rok :!: Przejechałem równo 3960km, spaliłem 4,5 oleju , ile benzyny nie liczyłem ale spalanie po górach oscylowało w granicach 5-5,5l zaś na trasie przy tych 110-120km/h ok 5,5-6,2l. Traska: https://www.google.pl/map...11536!3e0?hl=pl

The End  Obrazek , Obrazek , Obrazek , Obrazek ObrazekObrazek

Awatar użytkownika
ToMsOn
Posty: 3147
Rejestracja: 27 lis 2014, o 21:48
Motocykl: ZX10R igła forumowa ;)
Wymarzony motocykl: H2R
Imię: Tomas
Skąd: <DKL>
Lokalizacja: Cała Polska

Re: Włochy 2017

Nieprzeczytany post autor: ToMsOn » 19 mar 2018, o 10:57

fajnie się czytało :) no i szacunek :D Początek wycieczki normalnie cały czas pod górę :lol:


linki jedynie musisz poprawić bo żadne nie działają a chciałem oglądnąć :) musisz na nowo wkleić pełne linki a widać że opis skopiowałeś i dlatego linki ci ucięło

pozdro :mrgreen:

Awatar użytkownika
redips
Posty: 226
Rejestracja: 27 kwie 2017, o 13:31
Motocykl: GSXR 750 K7 Isle of Man
Wymarzony motocykl: Już mam :)
Imię: Kamil
Skąd: Gdańsk

Re: Włochy 2017

Nieprzeczytany post autor: redips » 19 mar 2018, o 12:11

Bajka! Ja to pewnie bliżej emerytury będę mógł sobie na takie przygody pozwolić :lol:
Romet Pony 50-M-3 ----> GSF 600n Bandit '97 ----> GSR 600 '06 ----> GSXR 750 IoM TT '07

ODPOWIEDZ